10 kwietnia 2011

Devils Wrocław zmiażdżyli rywali. Zacięta walka w Poznaniu

Niezwykle emocjonujący przebieg miał mecz w Poznaniu, gdzie walczyły Kozły Poznań i Seahawks Gdynia. W Katowicach mistrz nie miał najmniejszych problemów z pokonaniem AZS Silesia Miners.

Kozły Poznań - Seahawks Gdynia 26:28 (7:6, 6:0, 7:14, 6:8)
Od początku mecz układał się pod dyktando gospodarzy. Kozły Poznań zdobyły punkty chwilę po rozpoczęciu spotkania, a szczęśliwcem, który wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie był Karol Siliwoniuk. Radość miejscowych nie trwała jednak zbyt długo. Pod koniec pierwszej kwarty goście ocknęli się i ruszyli do ataku co poskutkowało zdobyciem siedmiu punktów, które pozwoliły zakończyć pierwszą część ich prowadzeniem. Zawodnicy z Poznania dalej nacierali, co poskutkowało w drugiej kwarcie. Wtedy punkty zdobył Michał Studziński i Kozły prowadziły 13:6.


Druga połowa rozpoczęła się od skutecznego ataku gospodarzy. Przyłożenie Jakuba Kowalczyka i podwyższenie za jeden punkt Szymona Barczaka sprawiło, że ekipa ze stolicy Wielkopolski odskoczyła rywalom na czternaście punktów. Zawodnicy Seahawks Gdynii wiedzieli, że to ostatni dzwonek, by powalczyć o zwycięstwo w tym spotkaniu. Nie czekali więc długo i ruszyli z kontrą. W tym momencie swój kunszt pokazał Sebastian Krzysztofek, który w fenomenalnym stylu dwa razy dopuścił się przyłożenia, czym zdobył czternaście punktów i doprowadził do remisu 20:20. Na początku czwartej kwarty znów zabłysnął Krzysztofek, który zaliczył przyłożenie, a Gaweł Pilachowski podwyższył za dwa punkty. Kozły zażarcie walczyły, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, ale stać ich było jedynie na sześć punktów Michała Ochnika po 80-jardowej akcji powrotnej po wykopie.

AZS Silesia Miners – Devils Wrocław 6:31 (0:7, 0:10, 0:0,6:14)
Początek meczu wydawał układać się pod dyktando gospodarzy. Problemem była skuteczność AZS Silesii Miners, a raczej jej brak. Linia ofensywna Devils Wrocław też nie prezentowała się zbyt dobrze. Jednak to goście jako pierwsi zdobyli punkty. Przyłożenie Maurice’a Lovetta i podwyższenie Krzysztofa Wisa sprawiło, że pierwsza kwarta zakończyła się prowadzeniem przyjezdnych 7:0. Druga odsłona była grana pod dyktando Diabłów, które dorzuciły jeszcze dziesięć punktów i do szatni schodziły prowadząc 17:0.

Tuż po przerwie kibice nie mieli wiele powodów do radości. Trzecia kwarta zakończyła się wynikiem 0:0 i odrabianie strat przez mistrza Polski z 2009 roku nadeszło w ostatniej kwarcie. Najpierw jednak miejscowych dobił Michał Nowak i ponownie Wis, którzy dołożyli od siebie w tej akcji siedem punktów. Pierwsze i - jak się później okazało - ostatnie punkty dla Miners zdobył Michał Zapiór po 73-jardowej akcji biegowej. Na pożegnanie Christopher Washington zaliczył przyłożenie, a Wis podwyższając ustalił wynik meczu na 6:31.
pierwsze źródło publikacji: NiceSport.pl
źródło: inf. własna + pzfa.pl